wtorek, 24 grudnia 2013

WESOŁYCH ŚWIĄT!!!


Lawiny radości,
potopu miłości,
lampek migania,
kolęd śpiewania.
Prezentów bez liku,
wiele kolędników
oraz Sylwestra do rana
z lampką szampana!
Wesołych Świąt Kochani!

sobota, 21 grudnia 2013

ROZDZIAŁ 3

          Maddie leżała na łóżku i rozmyślała o Justinie. Ten chłopak w pewnym sensie wywrócił do góry nogami jej światopogląd, bo okazało się, że wszystko to co o nim myślała lub czytała nie miało żadnego pokrycia w rzeczywistości. Spędziła z nim tylko kilka krótkich godzin, ale zdążyła zauważyć wiele rzeczy. Była doskonałym obserwatorem, szybko rozgryzała ludzi. Justin był ciepły, czuły - widziała to ciepło w jego oczach, urzekło ją. Zupełnie nie wiedziała czemu, ale przy nim chciała się znów naprawdę śmiać i cieszyć życiem. „Zupełna głupota! Przecież tak naprawdę nawet go nie znam!“ - skarciła w duchu samą siebie. Wiedziała, że nie da się kogoś dobrze poznać w kilka godzin, a podejrzewała, że już nigdy się nie spotkają. Pomimo to wciąż miała przed oczami jego czarujący uśmiech, który ją onieśmielał. Cały czas czuła na sobie spojrzenie błyszczących, czekoladowych oczu, które przeszywały ją na wskroś i zaglądały w głąb jej duszy, jakby poprzez jedno spojrzenie mógł dowiedzieć się o niej dosłownie wszystkiego, co czuje, co myśli. Ta perspektywa ją przerażała. Nie chciała aby ktokolwiek poznał jej prawdziwe uczucia, wolała zatrzymać je dla siebie bo wiedziała, że ujawnianie ich mogłoby zranić jej najbliższych. Wolała robić dobrą minę do złej gry. Czasem różne uczucia kumulowały się w niej i miała ochotę krzyczeć, rzucać przedmiotami, ale wiedziała, że musi się powstrzymać i być silna bez względu na wszystko. Przy Justinie czuła, że mogłaby to zrobić, że on by to zrozumiał. „Przestań! To zupełnie obcy chłopak!“ - pomyślała i wstała z łóżka. Poczuła głód, więc zeszła do kuchni, wsypała do miski ulubione czekoladowe płatki i zalała mlekiem, po czym włączyła telewizor i usiadła na kanapie w salonie.

***

Justin siedział w salonie i usiłował skupić się na jakimś filmie lecącym w telewizji. Od kilku dni nie mógł przestać myśleć o wizycie u małej Tiny. Była uroczą dziewczynką, pełną życia i marzeń. Gdy pierwszy raz zobaczył film na którym śpiewała „U smile“ był kompletnie zszokowany. Później gdy Scooter powiedział mu, że dziewczynka jest chora i od kilku miesięcy jest w szpitalu, poczuł żal, że takie małe dziecko musi się zmagać z tak potworną chorobą. Bardzo chciał ją poznać, chociaż bał się tej wizyty, tego jak dziewczynka na niego zareaguje. Był zauroczony jej otwartością i szczerością. Ona jako jedyna osoba na świecie traktowała go jak zwykłego człowieka. Był też oczarowany jej siostrą. Maddie była zamknięta w sobie, niedostępna dla zewnętrznego świata. Widział to w jej oczach, trzymała ludzi na dystans. Sam zupełnie nie potrafił zrozumieć uczyć jakie wzbudzała w nim dziewczyna, która ledwo znał. Nie mógł traktować jej tak jak inne, nie potrafiłby być wobec niej zimny, oschły, nie mógłby jej oszukać ani zawieść. To co się w nim działo było zupełnie irracjonalne. Powróciły do niego wszystkie uczucia jakich już dawno postanowił się wyzbyć. Takie uczucia jak miłość, współczucie czy troska o drugą osobę były mu teraz zupełnie obce, ale powróciły wraz z poznaniem Maddie. Wiedział, że nie może sobie na to pozwolić. że powinien traktować ją jak wszystkie inne. Tylko, że z zupełnie nieznanego sobie powodu tęsknił za nią, za małą Tiną zresztą też. Chciał być przy nich, opiekować się nimi.
-Justin możemy porozmawiać? - zapytała jego mama Pattie wchodząc do salonu. Chłopak westchnął, ale nawet nie spojrzał na matkę.
-Co tym razem? - zapytał uparcie wpatrując się w telewizor.
-Scooter mi mówił, że poprosiłeś go żeby zorganizował kolejną wizytę w szpitalu. - powiedziała Pattie
-Tak i co?
-Cieszę się, że jednak masz jeszcze jakieś uczucia. Widziałam Cię przy nich, śmiałeś się, cieszyłeś. Przez te kilka godzin znów zobaczyłam w Tobie mojego syna. - powiedziała Pattie do syna, który wciąż nie chciał na nią spojrzeć.
-Oj mamo daj sobie spokój! Jeśli znów chcesz mi robić wykład o tym jaki to kiedyś byłem inny to naprawdę nie chce mi się tego słuchać! Ciągle tylko narzekasz, aż już nie mogę Cię słuchać! - chłopak zdenerwowany wstał z kanapy i zabrał swoją kurtkę z oparcia krzesła.
-Co ty robisz? - zapytała Pattie
-Wychodzę! - odpowiedział Justin i wyszedł z salonu. Zakładając buty usłyszał ciche pociąganie nosem, ale zignorował to.  Wyszedł z domu, wsiadł do samochodu i ruszył przed siebie.

***

Była sobota, Maddie przetarła zaspane oczy i leniwie przeciągnęła się w łóżku. Spojrzała na szafkę na której stał zegarek, było kilka minut po jedenastej. Leżała tak przez chwilę zanim poszła do łazienki. Odpuściła sobie szybki prysznic i zamiast tego nalała gorącej wody do ogromnej wanny i zanurzyła się w niej ze słuchawkami na uszach. Gdy woda już zupełnie ostygła, owinęła się puszystym ręcznikiem i zaczęła suszyć włosy. Gotowa zeszła do salonu. W całym domu było cicho, mama już pewnie pojechała do Tiny. Zrobiła sobie śniadanie, wróciła do swojego pokoju, włączyła komputer z którym usiadła na łóżku i zaczęła przeglądać najświeższe informacje. Jej uwagę przykuł jeden artykuł: „Justin Bieber znów rozrabia! Alkohol i awantura z ochroniarzem!“. Maddie kliknęła w nagłówek, otworzyła się strona z artykułem.

„Dwa dni temu, późnym wieczorem Justin Bieber był widziany pod klubem „Cosmo“.
Młody gwiazdor imprezował tam ze znajomymi. Nastolatkowie dużo wypili i 
nawiązała się kłótnia z ochroniarzem klubu, który próbował uspokoić pijanych nastolatków. 
Justin nie chciał wyjść z klubu, więc ochrona wyprowadziła ich siłą. Przed klubem Justin 
zaczął ubliżać ochroniarzowi, a obsługa klubu wezwała policję. Wszyscy zostali zawiezieni
na komisariat i zatrzymani na kilka godzin. Justin nie zachował się zbyt poprawnie. 
Jaki będzie następny wybryk gwiazdora?
Czy idol nastolatek coraz bardziej się stacza?“


Pod artykułem był filmik na którym było widać Justina przepychającego się z ochroniarzem. Maddie ciężko było w to uwierzyć po tym jak poznała Justina, ale ewidentnie na zamieszczonym filmie to był on. Dziewczyna westchnęła i odłożyła laptopa. Cały czas starała się nie myśleć o Justinie, ale często to było silniejsze od niej i zastanawiała się jak wiele oblicz może mieć jeden człowiek. Pomyślała, że być może Justin przywdziewa różne maski i ciągle zadawała sobie pytanie, która z tych masek odzwierciedla jego prawdziwą osobowość. Ta, którą widać w gazetach, czy ta którą zobaczyła ona tamtego dnia?

Około gdziny 14.00 Maddie już była przed szpitalem. Wchodząc głównym wejściem szukała w torebce telefonu. Nagle wpadła na kogoś, a zawartość torebki rozsypała się po całej podłodze więc schyliła się żeby wszystko pozbierać.
-Zaczekaj, pomogę Ci. - powiedział znajomy głos. Maddie podniosła wzrok na chłopaka przykucającego obok niej. Najpierw zobaczyła uśmiech, który tak ją onieśmielał, a później czekoladowe tęczówki.
-Hej. Co ty tutaj robisz? - zapytała zaskoczona dziewczyna.
-Przyjechałem do Tiny. - odpowiedział Justin zbierając porozrzucane rzeczy.
-Dzięki za pomoc. - powiedziała Maddie zapinając torebkę. Justin podniósł się i podał rękę Maddie, aby pomóc jej wstać, a następnie razem ruszyli w stronę windy.
-Wiesz, raczej nie spodziewałam się tu ciebie w najbliższym czasie. - powiedziała Maddie
-Dlaczego? - zapytał Justin zdziwiony.
-No wiesz...jesteś gwiazdą, przypuszczam, że jesteś dość zajętą osobą.
-Bo zwykle tak jest, ale mam teraz trochę luźniejszy okres, zbieram materiał na nową płytę. - odpowiedział Justin.
-Rozumiem. Cieszę się, że tu jesteś. Tina bardzo Cię lubi. - powiedziała Maddie uśmiechając się do chłopaka.
-A ja lubię Tinę. I Ciebie też. - odpowiedział Justin spoglądając na dziewczynę, która się lekko zarumieniła.
-Wybacz, nie chciałem aby to dziwnie zabrzmiało. Po prostu od kilku lat nie spotkałem dziewczyny, która zachowywałaby się wobec mnie normalnie. Jesteś pierwszą od bardzo długiego czasu. - powiedział chłopak
-Wielu chłopaków byłoby szczęśliwych widząc tłumy dziewczyn piszczących na ich widok, ale ty wydajesz się średnio zadowolony. - powiedziała Maddie
-Kocham moje fanki, ale chciałabym żeby potrafiły ze mną normalnie rozmawiać. - powiedział chłopak
-Rozumiem. To musi być bardzo krępujące. - właśnie stanęli przed drzwiami sali, Justin otworzył drzwi i puściła Maddie przodem.
-Hej, Tina zobacz kogo znalazłem po drodze! - powiedział Justin do dziewczynki bawiącej się na kanapie pluszakami. Tina nie wyglądała dziś najlepiej, była jakby bardziej zmęczona i przygaszona niż normalnie. Maddie bardzo zmartwił ten widok. Pomimo tego, że dziewczynka cieszyła się z obecności Justina i Maddie to była na tyle słaba, że nie miała siły się bawić i szybko zasnęła w ramionach Justina. Chłopak zabrał dziewczynkę do drugiego pokoju, ułożył ja delikatnie na łóżeczku, pocałował w czoło po czym wyszedł cicho zamykając za sobą drzwi. Zauważył, że on i Maddie zostali zupełnie sami.
-Gdzie reszta? - zapytał
-Scooter odebrał telefon i powiedział, że musi jechać, a Twoja mama razem z moją zeszły do kawiarni. - odpowiedziała Maddie.
-Chyba się zaprzyjaźniły. - powiedział z uśmiechem Justin.
-Tak, chyba tak. - powiedziała Maddie w zamyśleniu.
-Martwisz się czymś. Chodzi o Tinę? - zapytał Justin patrząc na dziewczynę i przysiadając obok niej na kanapie.
-Kiedy widzę, że źle się czuje to zaczynam sie bać, że może być coraz gorzej. - powiedziała Maddie, a do jej oczu napłynęły łzy. Poczuła jak zalewa ją fala żalu i smutku. Justin objął dziewczynę ramieniem. Serce mu się krajało gdy patrzył na jej łzy.
-Nie martw się. Wszystko będzie dobrze, musisz tylko w to wierzyć. Tina będzie zdrowa. - powiedział Justin
-Czasem tracę nadzieję. - powiedziała Maddie chowając twarz w dłoniach. - Przepraszam, nie powinnam zawracać Ci tym głowy. - powiedziała Maddie podnosząc się z kanapy i ocierając mokrą twarz. Zupełnie nie wiedziała czemu tak się przy nim rozkleiła. Chłopak również wstał, chwycił dziewczynę za rękę zatrzymując ją. Maddie odwróciła się w jego stronę. Justin bez słowa mocno przytulił dziewczynę, a ta wtuliła się w jego tors. Z jej oczu popłynęła nowa fala łez. Nic nie mówili, po prostu tak stali. Maddie czuła się w jego ramionach tak bezpiecznie, czuła, że może mu zaufać. Stali tak przez przez jakiś czas, aż w końcu zaczęli sie odsuwać do siebie.
-Nic nie szkodzi, chcę żebyś mi mówiła o wszystkim. Wiem, że znamy się bardzo krótko, ale naprawdę zależmy mi na Tobie. - powiedział Justin patrząc dziewczynie głęboko w oczy.
-Dlaczego? - zapytała dziewczyna
-Bo jesteś wyjątkowa. - powiedział Justin ocierając łzy z twarzy Maddie. Bez słowa patrzyli sobie głęboko w oczy. Justin nie był w stanie oderwać wzroku od niebieskich oczu dziewczyny błyszczących od łez. Tak bardzo chciał ją pocałować, chociaż wiedział, że nie powinien. Bał się, że prędzej czy później ją skrzywdzi, a przecież tak bardzo chciał ja chronić przed wszelkim złem. „Co za ironia. Przecież to ja jestem dla niej największym złem." - pomyślał i chociaż wiedział, że to prawda, że nie powinien pozwolić tej dziewczynie się zakochać, że powinien w tym momencie odwrócić się i odejść to nie potrafił tego zrobić. Powoli ich twarze zaczęły się zbliżać do siebie, a serca waliły jakby za chwilę miały wyskoczyć z piersi. Maddie czuła się jak zahipnotyzowana, nie mogła ruszyć żadną częścią ciała i czekała tylko na upragnioną chwilę w której ich usta złączą się w pocałunku. Byli coraz bliżej, bliżej i bliżej...



Następny rozdział dodam najprawdopodobniej dopiero po świętach. Bardzo dziękuję za miłe komentarze pod poprzednim rozdziałem, szczególnie IFallInLove, która przygnała tutaj z bloblo.pl tylko po to żeby poczytać moje wypociny :) Mam nadzieję, że rozdział wam się spodoba, czekam na opinie w komentarzach. A ponieważ juz czuję świąteczny nastrój to wstawiam taki oto gifek:


piątek, 20 grudnia 2013

ROZDZIAŁ 2

Za oknem zapadał zmierzch, a Maddie siedziała w swoim pokoju przy biurku i usiłowała skupić się na zadaniu z chemii - jedynego przedmiotu, którego za nic nie mogła pojąć i zrozumieć. Dla niej chemia to nie była lekcja, tylko codzienna godzina tortur. Zwróciła głowę w stronę okna i zaczęła tępo wpatrywać się w ciemność. Z zamyślenia wyrwało ją pukanie do drzwi.
-Wejdź mamo!-zawołała
-Co robisz?-zapytała mama
-Próbuję rozwiązać beznadziejne zadanie z chemii. Komu w ogóle w życiu potrzebna chemia? - powiedziała Maddie obrzucając książkę złowrogim spojrzeniem. Mama zaśmiała się i usiadła na łóżku.
-Rozmawiałam z managerem tego chłopaka i przyjadą do szpitala jutro. - oświadczyła mama
-Super.-odparła sucho Maddie
-Kochanie wiem, że nie jesteś z tego zadowolona, ale Tina tak bardzo się z tego cieszy. - powiedziała mama
-Po prostu nie chcę żeby mała sie rozczarowała jeśli on sie nie pojawi, a to swoją drogą wcale by mnie nie zdziwiło. - powiedziała dziewczyna
-Mam do Ciebie prośbę, chciałabym żebyś była miła kiedy on się zjawi w szpitalu. - powiedziała mama patrząc błagalnie na córkę.
-Spokojnie, przecież w tym czasie będę w szkole, więc zapewne będę miała to szczęście i na niego nie wpadnę. - odpowiedziała
-Ale jeśli jednak by się tak stało to obiecujesz, że będziesz miła?
-Tak, mamo. Będę miła, a przynajmniej się postaram. - powiedziała dziewczyna z uśmiechem, a matka odwzajemniła uśmiech i opuściła pokój. Maddie ponownie spojrzała w okno i zaczęła zastanawiać się dlaczego „Pan Gwiazda“ postanowił odwiedzić akurat Tinę. Pomyślała, że to pewnie kolejna próba naprawienia jego kiepskiej reputacji. Wiedziała, że nie powinno się oceniać ludzi na podstawie tego, co piszą gazety, ale czytając artykuły na temat tego chłopaka nie potrafiła myśleć o nim dobrze. To wszystko co wyprawiał, uważała za karygodne i nie do przyjęcia. Po chwili dziewczyna oderwała się od myśli o Bieberze i wróciła do zadania domowego. Minęła godzina zanim uporała się z chemią i przeszła do innych zadań domowych, gdy skończyła było już późno więc zmęczona powlokła się do łazienki. Z rozkoszą zanurzyła się w chłodnej pościeli i przymknęła oczy czekając, aż zmoży ją błogi sen, który złośliwie nie chciał nadejść.

-Zaspałam!-krzyknęła Maddie otwierając oczy i patrząc na zegarek. Poderwała się z łóżka i popędziła do łazienki. Zastanawiała się czemu mama jej nie obudziła. Była 7.30 więc miała tylko pół godziny aby dotrzeć do szkoły. Tej nocy znów źle spała, najpierw nie mogła zasnąć, a później dręczyły ją złe sny i co chwilę się budziła. W łazience zwijała sie jak w ukropie, ale wiedziała, że i tak się spóźni. Dwadzieścia minut później zbiegła schodami na dół, mamy nie było więc pomyślała, że pewnie wyszła wcześniej i dlatego jej nie obudziła. Do sali lekcyjnej wpadła zdyszana 10 minut po dzwonku na lekcję, przeprosiła za spóźnienie i zajęła swoje miejsce na końcu sali.
      Lekcje dłużyły jej się niemiłosiernie, odczuła niemałą ulgę gdy usłyszała dzwonek obwieszczający koniec zajęć. Postanowiła najpierw wrócić do domu, a dopiero potem pojechać do szpitala. Jazda autobusem przy takim upale była torturą. Kiedy w końcu dotarła do domu postanowiła wsiąść prysznic i przebrać się. Chłodna woda obmywająca jej ciało sprawiała ogromną przyjemność po całym dniu spędzonym w nagrzanym słońcem gmachu szkoły. Z żalem opuściła chłodny dom i pojechała do szpitala. Po dwudziestu minutach jazdy autobusem znalazła się już na miejscu.
-Maddie zaczekaj! - zawołała za nią dziewczyna, która pracowała w izbie przyjęć.
-Hej! Co tam? - zapytała Maddie uśmiechając się.
-Twoja mama prosiła, żebym ci coś przekazała jak przyjedziesz. Macie jeszcze gości więc poprosiła, żeby ci przypomnieć co obiecałaś.
-A jasne. Dzięki. - powiedziała Maddie beznamiętnie i ruszyła w stronę windy. A taką miała nadzieję, że się z nim minie i nie będzie musiała go oglądać. Ale obiecała. Przyżekła, że będzie miła więc musi zdusić w sobie niechęć do tego chłopaka i zachowywać się jak należy. Zanim jeszcze doszła do drzwi sali Tiny usłyszała jej głośny śmiech. Położyła rękę na klamce i wzięła kilka głębokich oddechów zanim ją nacisnęła. W środku było sporo ludzi, więcej niż zazwyczaj. Znała ich wszystki z telewizji i ze zdjęć. Dostrzegła Scootera i Allison - managerów Justina, a także jego matkę Pattie. Na końcu dostrzegła samego Justina. Siedział przy stoliku razem z Tiną, grali w jakąś grę planszową, oboje zanosili się śmiechem. Przyglądała się im przez kilka sekund, aż zupełnie niespodziewane Justin odwrócił głowę od małej dziewczynki i spojrzał wprost na Maddie. Dziewczyna nieco się speszyła, ale nie opuściła wzroku.
-Maddie! - krzyknęła Tina zobaczywszy siostrę. Podbiegła do niej, a Maddie wzięła ja na ręce i przytuliła.
-Hej kochanie! Jak się czujesz? - zapytała Maddie uśmiechając się do siostry i stawiając ją na podłodze.
-Super! Zagrasz z nam? No chodź! - nalegała dziewczynka dziewczynka ciągnąc siostrę do stolika, a ta podążyła za Tiną.
-Zobacz to jest Justin! - powiedziała Tina gdy obie zatrzymały się przy stoliku. Chłopak wstał i uśmiechając się szeroko wyciągnął rękę w stronę dziewczyny.
-Cześć, jestem Justin. Ty jesteś Maddie prawda?
-Tak. Cześć. - powiedziała Maddie podając mu rękę.
- To zagrasz z nami? - nadal prosiła Tina. Maddie spojrzała na planszę, była to ulubiona gra Tiny. Dziewczyna uśmiechnęła się zauważając, że Justin przegrywa. Zapewne dawał Tinie ogromne fory.
-Pewnie, czemu nie. - odpowiedziała Maddie
-Maddie, już jesteś! - zawołała mama widząc Maddie. Po kolei przedstawiła córkę pozostałym osobą w pokoju. Dziewczyna odniosła wrażenie, że wszyscy są bardzo mili, łącznie z Justinem. Chwilę później zasiadła do stolika razem z Tiną i Justinem. Przez cały czas świetnie się we trójkę bawili i śmiali, oczywiście oboje z Justinem pozwolili Tinie wygrać. Po jakimś czasie zapukała pielęgniarka i powiedziała, że musi zabrać Tinę na badania. Maddie i Justin zostali sami, a przy stoliku zapadła cisza.
-Może masz ochotę na kawę? - zapytał Justin
-Jasne, pewnie. - odpowiedziała Maddie. Wychodząc z Justinem z pokoju cały czas mu się przyglądała. Ostatnie dwie godziny spędzone w jego towarzystwie były o dziwo całkiem przyjemne. Pomyślała, że może faktycznie źle go oceniała.
-Czemu mi się tak przyglądasz? - zapytał Justin
-Przepraszam, ale jesteś inny niż mi się wydawało. - odpowiedziała Maddie, a chłopak zaśmiał się.
-Mam nadzieję, że jesteś miło zaskoczona, a nie rozczarowana. - odpowiedział. Właśnie dotarli do kawiarni na parterze, zamówili kawę i usiedli przy jednym z małych, okrągłych stoliczków.
-Więc od kiedy mieszkacie w LA? - zapytał Justin
-Prawie od roku. Przeprowadziliśmy się z Chicago bo tam Tina nie mogła być leczona. - odpowiedziała Maddie
-Rozumiem. Na pewno tęsknisz za Chicago. - powiedział Justin bacznie patrząc na towarzyszkę
-Czasami tak, ale jak tylko Tina wyzdrowieje to wrócimy do domu. Mogę Cię o coś zapytać?
-Jasne, pytaj.
-Nurtuje mnie jedno pytanie. Dlaczego postanowiłeś odwiedzić Tinę? - zapytała Maddie, a Justin jakby na chwilę się zamyślił.
-Te filmiki zobaczyłem całkiem przypadkiem, byłem zachwycony widokiem czteroletniej dziewczynki śpiewającej moje piosenki. Poprosiłem Scootera żeby dowiedział się kim ona jest. Kiedy dowiedziałem się, że choruje na raka i jest w szpitalu w LA po prostu czułem, że muszę poznać tą niesamowitą dziewczynkę. I proszę, oto jestem! - powiedział Justin z uśmiechem, który Maddie odwzajemniła. Siedzieli tak popijając kawę jakiś czas. Gdy wrócili na górę Tina była już po badaniach i czekała na nich. Zaczęło się już robić późno, Justin musiał wracać do domu.
-Odwiedzisz mnie jeszcze kiedyś? - zapytała Tina z nadzieją w głosie.
-Pewnie i zapewniam cię, że przyjadę do Ciebie całkiem niedługo. - odpowiedział Justin przytulając dziewczynkę i uśmiechając się do niej. Tina od razu się rozpromieniła.
-Więc, do zobaczenia. - powiedział Justin. Maddie chciała podać mu rękę, ale on zbliżył się do niej i delikatnie musnął ustam jej policzek. Poczuła jak zalewa ją rumieniec.
-Tak, do zobaczenia. - odpowiedziała patrząc mu w oczy. Nie mogła oderwać wzroku od tych czekoladowych tęczówek. Przez chwilę patrzyli sobie w oczy, a później Justin wyszedł. Maddie została czując się jak zahipnotyzowana.

ROZDZIAŁ 1

    Maddie poczuła na twarzy ciepłe promienie słońca wlewające się do pokoju przez odsłonięte okno, leniwie otworzyła oczy i przeciągnęła się. Była godzina 6.30. Powinna już wstać, ale zupełnie nie miała na to ochoty, leżała na łóżku ze wzrokiem wbitym w sufit. Ostre słońce świecące jej prosto w twarz zaczęło ją drażnić więc odwróciła się plecami do okna. Nienawidziła Los Angeles i tego wiecznego słońca, tęskniła za Chicago. Każdego dnia takie były jej pierwsze myśli zaraz po przebudzeniu się. Z westchnieniem przerwała rozmyślania i podniosła się z łóżka. Przechodząc przez pokój przystanęła przed ogromnym lustrem i spojrzała na swoje odbicie. W prawym górnym rogu lustra było przyczepione zdjęcie cheerleaderki w niebiesko-złotym kostiumie. Dziewczyna na fotografii uśmiechała się radośnie, w jej oczach tańczyły srebrne iskierki, kasztanowe włosy spływały falami po ramionach. Maddie doskonale pamiętała, że to zdjęcie zrobiła jej najlepsza przyjaciółka Vicki rok temu w Chicago, kiedy jeszcze była szczęśliwa, zanim wszystko sie posypało. Nie skarżyła się, nie miała do nikogo pretensji, ale każdego ranka spoglądała na zdjęcie i zastanawiała się, gdzie podziała się ta pełna życia dziewczyna. Ponownie spojrzała na swoje odbicie, westchnęła i pomaszerowała do łazienki. Weszła pod prysznic i odkręciła gorącą wodę, której przez chwilę pozwoliła spływać po swoim ciele. Po szybkim prysznicu owinęła się w biały, puszysty ręcznik, wysuszyła włosy i wyszła z łazienki. Przez kilka minut przerzucała ciuchy w garderobie szukając czegoś odpowiedniego na kolejny upalny dzień, w końcu wybrała czarny t-shirt i krótkie niebieskie spodenki. Zabrała z krzesła swoją szkolną torbę, wyszła z pokoju. Na korytarzu poczuła słodki zapach naleśników i czekolady, zeszła do kuchni i zobaczyła mamę wyciągającą talerze.
-Cześć mamo.-powiedziała
-Hej córciu. Siadaj, zrobiłam naleśniki.-powiedziała mama stawiając przed dziewczyną talerz parujących naleśników i polewę czekoladową. Maddie zupełnie nie była głodna, ale nie chcąc zrobić mamie przykrości przełożyła jednego naleśnika na mniejszy talerz, polała czekoladą i zaczęła powoli jeść.
-Posłuchaj, nie odbiorę Cię dzisiaj ze szkoły. Od razu po pracy jadę do szpitala.-powiedziała mama
-Nie ma sprawy, wrócę autobusem. Zostawię książki i przyjadę do Ciebie.-odpowiedziała Maddie - Dzięki za śniadanie. Musze lecieć.
-Zaczekaj, odwiozę cię.
-Nie, dzięki. Przejdę się.-Maddie uśmiechnęła się do mamy, pocałowała ją w policzek i wyszła z domu na zalaną słońcem ulicę.
    Lubiła spacery, na świeżym powietrzu mogła spokojnie rozmyślać. Po kilkunastu minutach stanęła przed szarym, ogromnym gmachem szkoły i ciężkim krokiem ruszyła w stronę frontowych drzwi. Za każdym razem jak wchodziła do szkoły czuła się w niej jak intruz, pomimo tego, że uczęszczała do tej szkoły juz prawie rok to wciąż czuła się w niej obco. Nie miała wielu znajomych w LA, bo po prostu nie miała na to czasu. Miała tutaj tylko Ashley, którą poznała zaraz po przeprowadzce i od razu się zaprzyjaźniły.
-Hej!-powiedziała Ashley doganiając ją na szkolnym korytarzu
-Hej.-odpowiedziała Maddie uśmiechając się do dziewczyny
-Słuchaj, dzisiaj jest mecz. Pójdziemy razem.-zapytała Ashley
-Wybacz, ale obiecałam mamie, że od razu po szkole przyjadę do szpitala.-powiedziała z przepraszającą miną
-Oj daj spokój. Jeśli raz wyrwiesz się gdzieś po szkole to nic takiego się nie stanie.-namawiała ja Ashley
-No dobrze, zastanowię się.-odpowiedziała Maddie, Ashley szeroko się uśmiechnęła i poszły razem na pierwszą lekcję, którą był angielski.
     Maddie zastanawiała się nad propozycją Ashley, aby razem wybrały się na mecz. Kusiło ją, żeby iść z przyjaciółką i chociaz jedno popołudnie spędzić jak każda normalna nastolatka. Wiedziała, że mama nie będzie miała nic przeciwko, bo często sama ją namawiała, żeby zaczęła spędzać więcej czasu z rówieśnikami. W przerwie na lunch zadzwoniła do mamy i powiedziała, że chciałaby po szkole wyjść z Ashley, jednak mama powiedziała, że chciałabym o czymś z nia porozmawiać. Pomimo zapewniec mamy, że nic złego sie nie stało, dziewczyna od razu po szkole czym prędzej pognała do szpitala. Gdy tylko znalazła się w budynku, pospieszyła do windy, a następnie wpadła jak burza do sali gdzie leżała jej siostra. Był to spory pokój z pomalowanymi na żółto ścianami, na których wisiały różne rysunki, które mamalowała siostra Maddie Tina. Dziewczynka była tu od niemal roku i wnętrze nabrało nieco domowego wyglądu. Było tam kilka roślin, troche porozrzucanych zabawek, pod oknem stała kanapa i stolik, była tez duża szafa i kilka mniejszych szafeczek. Po lewej stronie były drzwi do kolejnego pokoju, w którym było zwykłe łóżku i łózko w którym sypiała Tina. Maddie rozejrzała się po pomieszczeniu, nikogo nie było w środku, więc otworzyła drzwi aby wyjść i poszukać mamy, ale właśnie w tym momencie mama wpadła do sali.
-Mamo co sie stało?!-dopytywała Maddie
-Spokojnie, z Tiną wszystko w porządku.-powiedziała mama uspokajającym tonem. Maddie zauważyła, że mama była lekko podekscytowana. Strach o młodszą siostrę został zastąpiony przez zaciekawienie.
-Nigdy nie uwierzysz co sie stało. Ten, ten cały Justin Bieber! Dzwonił dzisiaj do szpitala jego manager, powiedział, że widzieli te filmiki jak Tina śpiewa jego piosenki, te filmy, które tu zamieszczałaś w internecie i powiedział, że ten cały Justin chciałby odwiedzić Tinę jeśli się zgodzę!
-Hę?!-Maddie była w takim szoku, że tylko tyle mogła z siebie wydusić
-No naprawdę!-powiedziała z uśmiechem mama
-I ty uważasz, że to dobry pomysł?-zapytała sceptycznie Maddie
-Dlaczego nie?-zapytała mama
-Mamo czy ty czytasz gazety? Masz pojęcie co ten chłopak wyprawia? Chcesz, żeby Tina miała do czynienia z kimś takim?-mówiła dziewczyna
-Maddie ale ona tak go lubi! Wiesz jaka by była szczęśliwa?
-No dobrze. Jak uważasz.-odpowiedziała zrezygnowana Maddie, a mama wyszła pokoju.
Maddie klapnęła na kanapę i zaczęła się zastanawiać. Tina miała dopiero 4 lata i faktycznie uwielbiała Justina Biebera, a Maddie nie potrafiła tego pojąć. Nigdy nie lubiła tego chłopaka i wcale nie chodziło o jego piosenki. Muzyka jej się podobała, ale nie lubiła go jako osoby. Uważała, że to arogancki bufon, nie znała go, ale czytała gazety i to co on wyprawiał było dla niej nie do przełknięcia. Wcale nie była zadowolona z tego, że być może ten chłopak tu sie pojawi. Jednak wiedziała ile szczęścia by to przyniosło jej siostrze, więc nie miała innego wyjścia jak tylko to zaakceptować.